Drodzy Fintowcy, drogi Adminie,
Niestety, nie mam rewolucyjnych pomysłów na ożywienie finty. Pomysł, który miałam, zniesmaczył niektórych z Was, więc już z niego zrezygnowałam. Chciałabym się jednak z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami i wyjaśnić pewne kwestie.
Te drogie książki były w większości moje. Myślałam sobie tak: jeśli mam na półce nową książkę, to wystawię ją na fincie za cenę umożliwiającą mi "odkupienie" jej sobie w księgarni internetowej, w przypadku gdy ktoś ją zamówi. Przy ustalaniu cen za te książki pod uwagę brałam: cenę książki w księgarni internetowej + koszt dostawy z księgarni do mnie + koszt dostawy ode mnie do Zamawiającego. Nie zawsze są na fincie książki, które chciałabym przeczytać, więc dość często nadwyżkę punktów sprzedaję. Muszę zatem brać pod uwagę koszt sprzedaży, nie kupna punktów, tj. 1 punkt = 0,90 zł.
Tym oto sposobem z pozoru ceny książek wyglądają na podwójnie zawyżone. Ale nieprawdą jest, że można na tym zarobić.
Trochę dziwi mnie fakt, że nikt nie narzeka na "zawyżone" w ten sposób ceny książek w sklepie finty ("zawyżone" mniej, bo Aros wysyła książki bezpośrednio do Zamawiającego), a narzeka na inne "zawyżenia".
Zapytacie o cele takiej "działalności"... Po pierwsze miałam nadzieję, że przy okazji Zamawiający skusi się na jakąś z moich tańszych pozycji, a ja troszkę opróżnię półki (co nierzadko się zdarzało), po drugie wprowadzało to trochę ruchu i życia na fincie.
Skoro jednak pomysł mój jest tak krytykowany, to ja się z niego grzecznie i bez żalu wycofuję. Wszystkie moje książki, których propozycja sprzedaży była oparta o powyższe zasady wczoraj z finty usunęłam.
To w ramach wyjaśnienia tak ogromnych cen książek. Temat dla mnie jest zamknięty.
Teraz chciałabym podzielić się moimi spostrzeżeniami i przemyśleniami.
Książki w ww. "zawyżonych" cenach sprzedawały się dobrze i niekoniecznie tylko w promocji. Zdecydowana większość Zamawiających wykorzystywała w tym przypadku moje rabaty (minus 70 pkt. za przedmioty zamówione w tej samej wysyłce), nie rabaty fintowe.
Większość moich książek to jednak pozycje przeczytane, w stanie "solidnie" dobrym lub bardzo dobrym. Niestety, te książki sprzedają się znacznie gorzej. Cuduję z promocjami jak tylko mogę, proponując wręcz symboliczną złotówkę (10 pkt.) za niektóre pozycje. Chętnych jak na lekarstwo....
Moim zdaniem problem nie tkwi w książkach o wysokich cenach, bo one i tak zazwyczaj dobrze sobie radzą. Problem tkwi w tym, że przy książkach, które chcemy oddać tanio zżerają nas koszty wysyłki. Sama chętnie oddałabym dużą część moich książek za nawet za darmo, ale Poczta Polska nie jest instytucją charytatywną